sobota, 27 października 2007

priorytety, z cyklu banalne kwestie

Cz. 1

Rozwazmy nastepujaca sytuacje "z zycia wzieta" (a moze z zyci wzieta;) )
Wracajac do akadmika chce mi sie:
-siku
-jesc
-spac
W zaleznosci od nasilenia tychze potrzeb, dokonuje przyporzadkowania do nich rang. A nastepnie odnoszac sie do poszczegolnych, sortuje od najwiekszej do najmniejszej, wykonujac je w tejze wynikowej kolejnosci. Przyporzadkowanie rang nastepuje w bardziej zlozony sposob. Bo czymze jest nasilenie potrzeb? Mozg jest w stanie porownac, ocenic te kwestie, ktore mozna przpisac do wspolnego zbioru, zbioru potrzeb, bedacego mianownikiem w algebrze wyboru priorytetu. Ale czy aby napewno na to sklada sie tak wiele czynnikow? Poczawszy od wczesniejszych doswiadczen, stanow poprzednich, poczawszy od dziecinstwa, moze nawet od stanu embrionalnego? Ile rzeczy ma wplyw na tak banalna czynnosc? Ile obszarow jest angazowane w zrealizowanie wyboru priorytetu? (Moznaby zastosowac ekonometryczne narzedzia w przyblizaniu procesow wyboru, rangowania :] Mnozniki skumulowane ;) dobra, ekonometrie zdalem na 3.0)


Cz. 2

Siedze w bibliotece, obok mnie sa drzwi, ktore prowadza na korytarz, docelowo do ubikacji. Sa to drzwi dwu skrzydlowe. Jedno skrzydlo jest zamkniete, drugie otwiera sie w jednym kierunku, na zewnatrz. Obserwuje (juz ktorys raz) ludzi, ktorzy wychodza. I odziwo wszyscy otwieraja te drzwi w taki sam sposob. Pierwsze chwytaja za skrzydlo prawe (zamknieta) ciagna, pchaja. Nastepnie lapia za drugie skrzydlo, lewe (otwarte), i tak samo ciagna, pchaja. Pchajac udaje im sie wyjsc. Czasem sie zdarza, ze jednostka mniej poradna, chcaca wyjsc, nie wykorzysta wszystkich mozliwosci, a raczej tej ostatniej. Zdaje bys sie ona najmniej intuicyjna. Wniosek, aby ulatwic sobie i innym zycie, zawsze montujcie drzwi dwuskrzydlowe tak, aby otwieralo sie prawe skrzydlo do srodka. Bogatsi o nowa wiedze kroczmy zatem dzielnie i radosnie poprzez nasze malutkie i kruchutkie zycia. ;]
Krocze w mroku ;)
Ave!

środa, 24 października 2007

o czym ja tu myslalem?

Na czym koncentruja sie nasze dzialania? Rzut oka na piramide Maslowa. Wszystko jasne! No i tak rzeczywiscie jest, nie da sei zaprzeczyc. Kazdy z nas to przerabia juz od poczecia. Jednak kiedy sobie to uswiadamiam czuje obrzydzenie, pewnego rodzaju bezsens, jesli to mialoby wszystko tlumaczyc. Ogolnie rozwazajac sens istnienia zawsze towarzyszy temu jakas dawka bezsensu, mino tego, a moze przez to wlasnie, ze Bog, Jezus, Budda czy Allah. Nijak mi sie to nie podoba. Tak nawet w sensie "pytanie do Tworcy swiata", nawet jesli to tylko ewlucja, bez zadnego absolutu, jakas logika tylko, dalej oczekujac odpowiedzi, odpowiedz, ktora uzyskuje mi sie nie podoba, i to malo powiedziane.

Religia nam z pomoca, daje gotowa definicje, ktora mogla by pozwolic czuc bezpieczenstwo istnienia (?) (a co z bezpieczenstwem globalnym czlowieka, chodzi mi posmiertelnym, gdzie sie znajdzie na piramidzie Abrahama Maslowa ? stosowny rysunek umieszcze) a na przeciw religii logika, rozum. No dobrze oddzielmy religie od Boga. Jest Bog, ale bez religii wiemy tylko tyle, ze istnieje, aczkolwiek i tak do konca nie jestesmy przekonani.

W ten sposob zawieszeni, w takiej sytuacji dosc dobrym wyjsciem jest buddyzm, raczej jako system filozoficzno-etyczny nizeli religia (choc w tym przypadku nie wiem czy to wiele zmienia?). Cztery Szlachetne Prawdy zdaja sie byc dosc precyzyjnym wyjasnieniem i moze trwalsza nadzieja dla ludzi poslugujacych sie rozumem, ludzi myslacych i analizujacych zycie, jego sens.
Buddyzm tlumaczy dlaczego cierpienie (w przeciwienstwie do Katolicyzmu, gdzie trzeba cierpiec, i tyle, bo przez cierpienie dochodzi sie do zbawienia) Wszystko przemija, nie ma nic constans, Heraklitowe "Panta rhei", podobnie i ludzie, zycie. Niby porobujemy budowac trwale "ja", ale to tylko zludzenie, ktorym sie karmimy, bo nie mozna zbudowac czegos trwalego bazujac na nietrwalych podstawach. Buddyzm tlumaczy to nasze wyobrazone, pseudotrwale ja, ktore tworzy piec skupisk, a te wlasnie tworza istote, natomiast pierwsze cztery z nich istote ze sfery nieforemnej (bez swiadomosci). Tn sklad odpowiedzialny jest wlasnie za cierpienie. Logicznie i dosc namacalnie (oczywiscie pisze o tym w duuzym skrocie i baardzo splycam! zachecam do poczytania o Dwunastu Ogniwach Wspolzaleznego Powstawania i o pieciu skupiskach i innych pojeciach i ogolnie o Buddyzmie, roznych szkolach :) ).
Przyczyna cierpienia jest pozadanie, prowadzi to do kolejnej prawdy, gloszacej o sposobie ustania cierpienia. Skoro sprawca jest pozadanie, aby usunac cierpienie trzeba wyeliminowac pozadanie (napewno kazdy kojarzy Nirwane, oczywiscie nic zwiazanego z Cobainem;) stan doskonalego spokoju). Katolickie wyrzeczenie sie grzechu, Buddyjskie wyrzeczenie sie pragnienia.
Jak to zrobic? Ostania prawda, o sciezce prowadzacej do ustania cierpienia. Szlachetna Osmioaspektowa Sciezka jest czescia praktyczna traktujaca o tym co trzeba robic.

A po co to wszystko? Zeby doznac oswiecenia - okreslenie wystepujace w wiekszosci religii, filozofii wshodu. Dazymy do stanu umyslu, ktory zagwarantuje nam widzenie swiata takim jaki jest w rzeczywistosci, przezywania zycia w pelni, carpe diem (tzw. ciagla uwaznosc, dlatego wyzbycie sie narkotykow, bo one zaklucaja uwaznosc), brak nalogow, przyjemnosci, oceniania ludzi, sytuacji, reakcji emocjonalnych, przy ciaglym posiadaniu uczuc. Znika lek przed smiercia i inne zyciowe troski. Przstajesz dzielic sytuacje na pozytywne i negatynwe, wkraczasz z radoscia we wszystko czego doswiadczasz, pozostajac w harmonii ze swiatem.
Ciekawe sa relacje ludzi, ktorzy doswiadczyli oswiecenia, w necie mozna sporo znalezc. Proponuje poczytac :)

Buddyzm jest piekny, ale czy przeznaczony i mozliwy dla ludzi zachodu? Ale o tym w nastepnym odcinku serii "o czym ja tu myslalem?" ;)

ps.
Papierosy w UK drogie. Duzo ludzi kupuje temu tyton, bletki, filtry i niewielkim nakladem
pracy produkuje skrety.

poniedziałek, 22 października 2007

Bread crumbs

"Wspolny mianownikiem ludzi jest to, ze sa ludzmi, generalnie to tylko to." Moglbym napisac, ze te slowa wypowiedzial George Bush, Paris Hilton albo Nikita Chruszczow, albo wszyscy oni jako toast na wspolnej bibie. Moglbym. Oczywiscie piszac tak wprowadzil bym Cie w blad drogi czytelniku czytelniczko, to nic z tych rzeczy, to wypowiedzialem ja (przedstawie sie jak to zwykl bond), Krzy, Krzy sztof. I ta niewatpliwie gleboka teza (zawarta w pierwszym wersie, zdaniu) przychodzi na mysl mi, bedac na obczyznie, po wyborach, w ktorych nie uczestniczylem, po trzech tygoniach rozlaki z dziewczyna, ojczyzna, rodzina i calym dorobkiem, jak zwal tak zwal, zyciowym. Nie sa to puste slowa, za tym kryje sie kilka skromnych spostrzezen, ktore osmiele sie tu zamiescic. Ludzie, ich interakcje, wspolne oddzialywanie, rozne poglady, swiato rowniez, kwestie bardzo interesujace, latwe do uogolnienia, tzn. latwo cos o tym powiedziec zeby fajnie brzmialo. Ale nie o tym, przejde do konkretow (mam nadzieje ze bardziej konkretnych). Probka kultur jaka dysponuje i opre swoje spostrzezenia to: (na poczatku wylaczam Polakow, gdyz spostrzezenia moga stac sie stronnicze, aczkolwiek ich, mnie, moj siermiezny bat lingwistyczno-analityczny nie ominie)
- Francuzi
- Niemcy
- Hiszpanie
- Szkoci

- Chinczycy (sic!)

Kolejnosc i rozmieszczenie nie przypadkowe. Specjlanie odgrodzilem kulture wschodnia od europejskiej. Chcac to zobrazowac w skali 1:1 musialbym dodac wiecej nowych linii pomiedzy zaprzeproszeniem.
(sic!) - to jedynie moje subiektywne ą ę.
Dla prostoty, lepszego zrozumienia ogolnego do opisu nacji powyzszych posluze sie jedynie kilkoma epitetopodnymi frazami, dosc krotkimi zeby nie nudzic, dosc dlugimi zeby cokolwiek znaczyly (definicja popkultury). Balans miedzy gownem w przerembli (przeremblu?) a ta sama substancja w ekskluzywnym porcelanowym kiblu, o ktory w naszym kraju coraz latwiej (poza ubikacja na dworcu w Przeworsku rzecz jasna, zabytek klasy zerowej jesli chodzi o klozety).

Francuzi - carpe diem; "masz ochote na jaranie?"; "nie ide jutro na zajecia"; "ugotujmy cos"; przywodcy w jakis sposob (w koncu spadkobiercy napoleona ;) )
Niemcy - fundamentalne ordnung must sein; trzymajmy sie w kupie, kupy nikt nie ruszy; wszedzie razem, zusamen do kupy.
Hiszpanie - tyle moge powiedziec: dobrze sie bawia w kazdych warunkach i sa pozytywnie odbierani(oj tutaj slabo ta charakterystyka, probka byla zbyt mala, tudziez malo reprezentatywna)
Szkoci - wulgarna ich uroda; plytcy sie zdaja na pierwszy rzut oka/ucha; zgodni; alkoholicy (stereotyp ze Polacy chleja, zapraszam do Szkocji, nie tylko stereotypy mozna tu obalac zarazem;) ) w przeciwienstiwe do calej GB (z pominieciem walii ;) ) pierdola krolowa :)
Chinczycy - na poczatku wydaja sie niczym ufo(ludki) z kosmosu. Szczegolnie nie znajac jezyka ichniejszego badz oni naszejsiego, czy wspolnego ogniwa komunikacji. Trzymaja sie tylko razem, pewnie dlatego za zadna z europejskich kultur ich nie rozumie/lubi/enjoyuje i nie raczy tolerowac (czy viceversa albo wicewersa). W swoim towarzystwie strasznie glosni (badz moje receptory sluchu nie przyzwyczajone do mowy ichniej) poza swoimi, wstydliwi, niesmiali (szczegolnie kobiety) Ich zarcie smierdzi i wydaje im sie ze w Polsce nie ma chinskich restauracji. Ale po jakims dluzszym zapoznaniu i odrobine wzmozonej tolerancji i akceptacji to w porzadku ziomy.

Mialem pisac o Polakach, to pokrotce bo spac trzeba, oczy sie kleja, jama ustna zaowazalnymi gestami wskazuje tryb antypracy nocnej. Polacy, chyba sie dobrze aklimatyzuja, aczkolwiek wiekszosci rodakow tutaj wyczuwam jakis taki nieokreslony stres, moze brak poczucia wlasnej wartosci, brak odwagi. Cos w tym jest i z pewnoscia musze to zbadac doglebniej. Znacznie lepiej by sobie radzili nasi tutaj z tymi cechami. Ale jednoczesnie sa abitni, napewno bardziej niz Szkoci ;]
I tym optymistycznym (hy hy, malo to optymistyczne sie do szkotow w spodnicach porownwac) antyakcentem zakoncze moje rozwazania na temat roznic kulturowych w ujeciu waskim. Aczkolwiek nieomieszkam (albo omieszkam?) powrocic jeszcze do tej jakze ciekawej i wartej analizowania kwestii.
Udajac sie na spoczynek, bede myslal o mojej kobiecie, mojej kobiecie, pieknej polskiej zlotej jesieni, Mjce Jezowskiej, schylku partii LPR i Samoobrona (warto bylo zrealizowac te wybory chociazby po to,a i o zgrozo to moja wlasna rodzicielka ongis na poczatku glosowala na pierwsza z nich (sik!) - tak sik! ;) ) i o chmurach typu cumulus. Dobranoc po raz kolejny.

wtorek, 9 października 2007

Das ist lajf, giv mi fajf

Tak sie czlowiek czasem zapedzi z jakims uzasadnieniem sobie rzeczy, które chce robic, ze w zasadzie plany dluugookresowe z krotkookresowymi, ze tak bedzie lepiej. A koniec koncow (jak to zwykle babcie mawiaja, szczegolnie te martwe) to i tak nie wiadomo, moze fatum, los itp.
Racjonalno-konsumenckie postawy wkradaja sie wszedzie, juz nie tylko w supermarkecie, rynku tudziez bazarze. Przesiakaja inne sfery ludzkiego zycia. Acz, jak na szali czy wadze jakiejs, polozyc niemiezalne, albo w skalach roznych rzeczy. Niby sie nie da, a jednak wiekszosc konsuodmentow kladzie, masowym czyniac ten rytual. Moze ktos doda mi takie skrzydla cobym - niech nad martwym wzlece tym razem soba. Dobranoc.

reklama: aeportal.pl

Portal studentow akademii ekonomicznej