wtorek, 4 grudnia 2007

Użyteczność

Kwestią użyteczności zacząłem się interesować już jakiś czas temu. Było to z pewnością wynikiem pracy (de facto sporadycznej) nad grafiką użytkową przeznaczoną na strony www.

A propo "sporadycznej" - patrząc na swoje życie z pewnym dystansem czasowym, często stwierdzam (-my) że mogłbym wiecej czegoś robić, wiecej czytać, uczyć się. Myślę, że warto się jednak (w przypływie takich myśli) skupić nad teraźniejszościa i zastosować to czego się nauczyliśmy w przeszłości teraz (zabrzmiało jak dobre rady wójka Staszka:]).

Wracając jednak do głównego wątku, czytam teraz kultową książkę Jakoba Nielsena (Pan guru usability, użyteczność) - Usability Engineering i zdałem sobie sprawę ze źródła mojego zainteresowania tąże dziedziną. Otóż w dzieciństwie często rodzice wymyślali mi zabawę, która polegała na skonstruowaniu i narysowaniu maszyny służącej do pewnego celu... np. maszyny do zbierania buraków :P Wspólnie z siostrą rysowaliśmy (oczywiście w trybie konkursu, która praca lepsza) owe wynalazki. Z perspektywy oceniam to zajęcie bardzo pozytywnie. Kształcące na pewno wyobraźnie, pomysłowość czy umiejętność analizy danego przypadku.

Może mi coś z tego zostało, jakaś chęć tworzenia, począwszy od muzyki (próby nagraniowe), poprzez elektronikę (wzmacniacz lampowy, efekty do gitary), skończywszy na grafice czy fotografii (zenity i fotoszopy). Niestety bozia nie obdarzyła mnie wrodzonym talentem muzycznym czy plastycznym, a szkoda ;] dlatego każda próba rozwoju w danej dziedzinie zdaje się być znacznie trudniejsza, często oznaczona zniechęceniem. Skąd to zniechęcenie, zapytacie? Głównie zniechęcenie spowodowane porównywaniem się z lepszymi. Próbą zmiany takiego podejścia jest czerpanie radości z danych zajęć (grania, projektowania, cieszenia się wynikami) bez zbędnego oceniania czy tracenia dowartościowania poprzez wcześniej wspomniane porównywanie. Najlepiej powiedzieć sobie - robie to, bo to lubię. Jednak często lubimy dane zajęcie, gdyż daje nam ono realizację swojej osoby socjalnie, docenienie, uznanie innych. Wtedy może się okazać pułapką, która nas unieruchamia. Jest to pewnie funkcja obronna mózgu, która zapobiega robieniu rzeczy nie przynoszących (z pozoru?) korzyści, bądź koszty uczenia sie, ćwiczenia są większe od spodziewanych zysków w danej jednostce czasu ;P. Więc może lepiej poszukać czegoś innego? A co jeśli obecnie nic innego nie przychodzi nam do głowy? Wtedy albo nic nie robimy, albo zaczynamy robić dla siebie i cieszyć się z efektów.

Na bazie takich i podobnych przemyśleń postanowiłem rozwinąć się w dziedzinie usability (z web-usability na pierwszym planie) dodatkowo z elementami kognitywistyki. O ile sobie dobrze przypominam, a dobrze sobie przypominam, podczas seminarium na trzecim roku, z Panem dr Mariuszem Grabowskim (którego bardzo cenie i szanuje) miałem prezentację właśnie o usability. Przygotowywałem się do niej (czego żałuje) tylko kilka godzin. Jednakże już wtedy pomyślałem, że ciekawy temat i jeszcze do niego będę wracał. Od dzisiaj obok moich codziennych (w zasadzie teraz dość rzadkich codziennych) przemyśleń będę publikował w oddzielnej stronie (nie lubie słowa blog) kwestie związane z usability. Jak już kiedyś powiedziałem, krystalizowanie swoich poglądów czy myśli poprzez publikowanie ich jest pozytywną sprawą. Daje autorowi pewną możliwość przemyślenia, głębszej analizy. Myślę, że w przypadku pisania o usablility (kwestionując opinię szefa amerykanskiego urzędu patentowego z lat '60 (?) - że wszystko zostało wymyślone) zaowocuje to nowymi pomysłami oraz rozwojem mojej osoby w tymże obranym kierunku. Ah to pięknie ująłem ;)

reklama: aeportal.pl

Portal studentow akademii ekonomicznej