poniedziałek, 4 czerwca 2007

Przyszłość.

Mógłbym powiedzieć, że stanowczo za dużo o niej myślę i przez to często nie potrafię cieszyć się tym co jest teraz. Where the fuck is 'carpe diem'? Dlaczego tak się dzieje? Jakaś wada wrodzona? Gen X? A może gen Y? Trauma z dzieciństwa? Nie wiem.
Obawy o przyszłość mógłbym podzielić na trzy części: krótkookresowa, związana z bieżącymi wydarzeniami, every-day-life, uczelnia, pranie, sprzątanie, zakupy ;), konfrontacje/relacje z innymi ludźmi, planowane wyjazdy, Szkocja; średniookresową, związaną z okresem po studiach, bo co ja wtedy będę robił? Rodzina, praca, whatever ; ostatnia to długookresowa obawa, dotyczy starości, momentu kiedy szczeznę, kiedy będę niedołężny, słaby, brzydki, zależny od innych. Perspektywa życia w ogólnym bilansie istnienia jest dość smutna, skupiamy się na tym co będzie i to być może powodem takiego stanu. Ale cóż począć gdy stara życia kapota się pruje... ;}
Są ludzie którzy lubią opisywać problem, z takiego opisu nic nie wynika, pełni on funkcję informacyjną jedynie czy głównie. Ja w takich sytuacjach zwykłem szukać rozwiązania. Rozwiązaniem na dzień dzisiejszy jest robić coś, cokolwiek co absorbuje (Faust chyba do podobnego wniosku doszedł w sprawie szczęścia, wymyślił ze będzie suszył bagno, można i tak) jakoś działać, być dynamicznym. Wydaje mi się że to jest kluczem do zapewnienia sobie, po prostu, spokoju no i przy okazji dobrej rozrywki. Nawet jeśli to działanie jest sztuką dla sztuki, a w sumie biorąc pod uwagę ludzi to w skali super makro wszechświato globalnej każda aktywność zdaje się być sztuką dla sztuki. No to cieszmy się tym, let's enjoy, let's be happy, clap your hands ;] a jak chcesz się zdołować, też masz na to czas i możliwości, czyż to nie piękne? No i kolejny powód do radości, let's be happy, clap... polejcie wódki...

Brak komentarzy:

reklama: aeportal.pl

Portal studentow akademii ekonomicznej